Szymon – pierwsza wyprawa

Tradycyjnie już z okazji kolejnego roku życia zorganizowaliśmy Szymonowi mini-wyprawę – 5-latka. Dla niego był to pierwszy wypad, bo jakoś zeszła jesień absorbowała nas mocno innymi tematami i nie zadbaliśmy o rodzinną tradycję. Dość powiedzieć, że Sara (styczniówka) i Dawid (lutowiec) jeszcze swych wypraw nie doczekali, choć już jesteśmy blisko. W zasadzie, gdyby nie podła pogoda, to dziś z Sarą zdobywalibyśmy nowe tereny na wyprawie dziewięciolatka 🙂

Koniec z tłumaczeniem – dziś  “padło” na Szymona i postanowiliśmy zrobić sobie męską wyprawę w obrębie miasta, by zapoznać się z ciekawostkami turystycznymi i nieco liznąć kultury. Nastawienie na to kulturalne liźnięcie było tak mocno (choć Szymek nie znał szczegółów), że z pomocą Sary wystroił się na wizytywo, w obowiązkowy krawat i zażądał tego samego ode mnie. Niestety nie miałem identycznego krawata – szarego, w ukośne pasy, ale gładki został zaakceptowany. Po pięknym poranku, który zaczął się od mega niespodzianki (Sara nakryła stół obrusem i przygotowała piękne śniadanie dla całej rodziny), a skończył rodzinną pogawędką i laudesami, wyruszyliśmy z Szymonem w miasto.

Nieco spóźniliśmy się na seans,  a przez spóźnienie rozumiem, że byliśmy kilka minut po zakończeniu bloku reklamowego :-), jednak niewiele chyba straciliśmy z historii Małego Księcia, bo film bardzo nas wzruszył, poruszył i sprawi, że kończyliśmy oglądanie obejmując się ramionami 🙂 No, twardziele nie wstydzą się wzruszeń 😉 Przyznać muszę po tym seansie, że był to najlepszy film dla młodego widza, który ostatnio oglądałem i na pewno z pozostałymi pociechami wrócimy do niego niebawem. Niemniej nadal uważam, że nie wszystkie elementy historii (tej nawet książkowej) są dla mnie zrozumiałe. Nie będę się kompromitował, wynurzając się z tych moich niezrozumień publicznie, tylko oddam się lekturze “Małego Księcia” w najbliższym czasie i uzupełnię braki 🙂

Po filmie musiał nastąpić zwyczajowy posiłek, bo nie zdążyliśmy zaopatrzyć się w żadne przekąski na seans. Skorzystaliśmy oczywiście z fast-fooda, bo co mogło sprawić większą radość naszemu zuchowi. Byliśmy niewątpliwie atrakcją na obiekcie, wystrojeni w krawaty (niektórzy gajerek). Zresztą większą uwagę mogły przyciągać również bystre komentarze Szymona odnośnie otaczającej go rzeczywistości  – ma on lekkość i płynność mówienia oraz dyskutowania tego, co wokół nas. Gawędziliśmy sobie więc radośnie przez cały obiad i w drodze do auta. Przed nami był drugi punkt programu – XXX piętro PKiN.

20151018_09_6386

Tam poszło szybko i w zasadzie Szymon po zaliczeniu rundki po najwyżej dostępnym piętrze, bardzo chciał już wracać do domu, żeby pochwalić się przeżyciami z resztą rodziny, skosztować oczekiwany deser, a przy okazji – a jakże! chyba najbardziej – dowiedzieć się jakie to przywileje i obowiązki czekają go w związku z awansowaniem do kategorii pięciolatków. Pozował więc niechętnie i sztywno, nie chcąc tracić czasu na głupoty 🙂 Szymcio nie byłby sobą, gdyby nie oczarował pani obsługującej windę w PKiN. Co tu dużo pisać – po prostu zjednał ją sobie w kilku rezolutnych zdaniach. On tak już ma 😉 Choć nie wiem po kim 🙂

20151018_09_6391

20151018_09_6388

20151018_09_6387

Powrót do domu upłynął nam na miłych rozmowach, a zwieńczeniem tej podróży był zakup lodów dla całej rodziny i pyszny, przyjemny wspólny deser.

Nasz Anioł doczekał się wreszcie swoich pierwszych przywilejów, a należą do nich:

  • cotygodniowa gra z tatą na komputerze
  • możliwość korzystania z lampki nocnej i czytania (no dobra, oglądania ;-)) przez kwadrans książek przed zaśnięciem w łóżku
  • kieszonkowe

Nie muszę chyba wyjaśniać, że punkt pierwszy sprawił mu największą radość. Zwłaszcza, że od pewnego czasu był po prostu pewien, że taki przywilej otrzyma, choć żadna dotychczasowa umowa tego nie regulowała 🙂

Dla wzmocnienia rozwoju naszego Skarba musiały pojawić się także pierwsze konkretne, systematyczne obowiązki, a należą do nich:

  • codziennie pilnowanie porządku w płytach CD przechowywanych w pokoju chłopców
  • pomoc przy sprzątaniu po niedzielnym obiedzie

Uznaliśmy, że na początek taki zestaw jest dla Szymona w sam raz, a główny zainteresowany zaakceptował te “nowe reguły gry”.

To był dla mnie bardzo miły dzień spędzony w towarzystwie Szymona – było nam razem naprawdę dobrze i cieszyłem się tym bardziej, że widziałem ogromne poczucie zadowolenia w oczach Szymka. To mnie również uszczęśliwiło. Zresztą, cały weekend minął nam rodzinnie i przyjaźnie, bez większych turbulencji pozwolił nam naładować akumulatory na nowy, pracowity tydzień.

Dodaj komentarz